MÓJ LONDYN (1/2)
Tekst i zdjęcia: Katarzyna Maleszewska
Tower Bridge nad Tamizą |
Może słyszałeś już, że Londyn to piękne, magiczne miasto w któ- rym można się zakochać i już stamtąd nie chcieć wrócić, a może dotarły do ciebie głosy wprost przeciwne - to możliwe.
Jest to bowiem miasto pełne wszystkiego, prawdziwy tygiel kultu- rowy, istna Wieża Babel.
P>Z pewnością warto tam pojechać, ale jak to zrobić? Jak dostać wizę na granicy, zobaczyć coś za frico i czy możliwe jest oszczędzanie pieniędzy w tym drogim przecież mieście? - mnie się to udało.
Przekraczanie granicy
Dobrze jest mieć zarezerwowane noclegi, koniecznie bilet powrotny i trochę gotówki, którą często trzeba pokazać, a niekoniecznie wydać; jeśli jeszcze masz międzynarodową legitymację studencką lub dużo pieczątek w paszporcie - nie powinno być problemu w otrzymaniu wizy. Podobno dobrą sprawą jest wykupienie szkoły językowej w Londynie, oprócz wizy studenckiej ma się wtedy pozwolenie na pracę w wymiarze prawie 30 godzin tygodniowo - legalnie. Ja z koleżanką miałyśmy coś idealnego - rezerwację pobytu w Jubilee Lodge. Jest to ośrodek, do którego na swoje tygodniowe wakacje przyjeżdżają goście - przeważnie ludzie niepełnosprawni i wolontariusze z różnych krajów. W zamian za pomoc mieliśmy zapewnione zakwaterowanie z pełnym wyżywieniem i możliwość uczestniczenia w różnych atrakcjach. Praca polegała na opiekowaniu się gośćmi, zabawianiu ich, pchaniu wózka, a niekiedy na pomocy przy czynnościach takich jak jedzenie, ubranie się, toaleta. Każdy dzień był inny, dostarczał wielu rozrywek. Codziennie organizowane były wycieczki do różnych miejsc, m.in. do parku, na kręgle, do National Gallery, Buckingham Palace, Millennium Dome, wycieczka nad morze do miasta Southend-on-sea z najdłuższą promenadą na świecie, którą miałam okazję spacerować. Po kolacji odbywały się wieczorki muzyczne, raz nawet było karaoke. W ostatni wieczór była dyskoteka, wszyscy razem, młodzi i starsi, bardziej i mniej sprawni w tańcu - szaleństwo, dawno tak dobrze się nie bawiłam.
Wolontariat był okazją nie tylko
National History Museum |
zwiedzenia ciekawych miejsc (za darmo), uczestniczenia w wieczornych rozrywkach, ale również czasem podszkolenia języka, gdyż gośćmi w większości byli Anglicy, zresztą bardzo mili, mimo niekiedy fizycznego cierpienia. Okazało się też prawdą, iż ich ulubioną potrawą na śniadanie jest egg and bacon, ociekający tłuszczem. Na szczęście menu można było sobie wybierać. Pamiątką obok zdjęć i upominków pozostał imienny dyplom, wręczony na zakończenie pobytu.
Po opuszczeniu ośrodka postanowiłyśmy na własną rękę poznawać Londyn, jego dzielnice i mieszkańców. Dopiero teraz odniosłam wrażenie, że Londyn to taki śmietnik, zupełny brak porządku, wymieszanie strojów, stylów, koloru skóry, różnorodność fryzur. Jest to bowiem miasto zamieszkałe przez ludzi wszelkich narodowości, a większość z nich na ulicy, czy w autobusie mówi w ojczystym języku. Dla nas, które przyjechałyśmy, by osłuchiwać się żywym językiem angielskim był to szok i żartowałyśmy, iż w Londynie trudno o Anglika. Jednak wszystko zależy od ulicy, dzielnicy, czy strefy w której się znajdziesz.
Czym poruszać się po Londynie?
Metro jest najszybsze (mapy można dostać na każdej stacji), a w jego korytarzach często słychać muzykę ludzi chcących trochę zarobić. Pociągi nadziemne są równie szybkie, lecz kursują już rzadziej. Piętrowe, czerwone autobusy, choć stanowią niewątpliwą atrakcję Londynu, są powolne ze względu na gęsto rozsiane przystanki, a jeśli jeszcze natrafimy na popołudniowy korek... Jednak ich zaletą jest to, że w wygodny sposób można wiele zobaczyć, a więc pożytecznie spędzić czas, przemieszczając się z jednego miejsca w drugie. Aby poruszać się wyżej wymienionymi środkami lokomocji warto wykupić tygodniową "trawelkę". Nie licz na to, że będziesz jeździć na gapę, tu jest to raczej nie możliwe. Jadąc raz w nocnym autobusem byłam
Victoria Street |
świadkiem jak na piętro wbiegło kilku ludzi, po czym zjawił się kierowca i kazał im kupić bilet lub wysiąść, bo w przeciwnym razie nie ruszy, tak więc straciliśmy trochę czasu, aż towarzystwo się wyniosło. Travelcard na 3 strefy kosztuje 21 funtów 70 penów, nie warto przeliczać ile to złotówek, jeśli jest to konieczność.
dalej
>>
Agencja "TD", ul. Wojciechowskiego 17, 02-495 Warszawa, tel. 022 662 63 85
Copyright © 2000-2008 Agencja "TD"
