MÓJ LONDYN (2/2)
Tekst i zdjęcia: << wstecz

Noclegi

Drugim koniecznym wydatkiem jest opłata za mieszkanie, czasami ktoś prosi o depozyt. Trzeba się od razu upewnić, czy w cenę wliczony jest prąd, gaz itp., bo z tym może być różnie. Nocleg w schronisku ze śniadaniem kosztuje 10 funtów za jedną noc, natomiast bez śniadania w mieszkaniu
Trafalgar Square, w tle Big Ben
prywatnym płaci się już od 35 funtów za tydzień. Nam udało się znaleźć nocleg na tydzień za 30 funtów, później za 35 funtów, oglądałyśmy też pokój dwuosobowy z uroczym kominkiem za 65 funtów, zresztą około tygodnia mieszkałyśmy za darmo u Mace- dończyka. Czasami też tak bywa gdy się spotka życzliwego człowieka.

Zakupy

Oszczędzać można na jedzeniu i wcale nie trzeba głodować. Istnieją zwykłe sklepy czy markety, w których częste są obniżki cen, czy promocje typu dwa za cenę jednego. Przykładem jest sklep Somerfield na Leyton, Kilburn i w pary innych miejscach, gdzie nie wszystko, ale parę rzeczy jest naprawdę tanich, jak brzoskwinie w puszcce za jedyne 9 penów (ok. 60 groszy). Najtańsze produkty to somerfield, economy i wszystkie te, które mają brzydsze, prostsze opakowania, choć smakują nie gorzej niż pozostałe. Mało kto nam wierzył, że za około 5 funtów robiłyśmy zakupy na cały tydzień, nie licząc mleka i chleba. To nie wszystko. Istnieje wiele sklepów za funta. Najwięcej takich sklepów spotkałyśmy na Kilburn idąc High Road. Ciuchy po sezonie przeceniane są nawet do 70%. Przy stacji Ravenscourt Park (znanej wszystkim pracującym tu Polakom ze względu na sklep, którego szyby obklejone są ogłoszeniami z pracą i noclegami), na King ST znajduje się kino w którym można wykupić bilet za niecałe 10 funtów i przez cały miesiąc chodzić na wszystkie filmy w dowolnej ilości. Na tejże ulicy jest też kilka sklepów z tanią, a całkiem fajną odzieżą.

Jeśli chcesz wysłać pocztówki, to lepiej kupić większą ich ilość, co wychodzi taniej, np. 20 sztuk za 1 funt. Taką ofertę ma chociażby sklepik przy Road Buckingham, a więc kiedy idziesz obejrzeć zmianę warty przy Pałacu Buckingham możesz tam zajrzeć. Nieopodal, bo na stacji Victorii, w małej księgarence kupiłam kilka książek, każdą w cenie 1f. Chcąc zadzwonić do Polski najkorzystniej jest kupić kartę telefoniczną o nazwie "Go bananas" (starcza na ok. 20 min rozmowy).

Co warto zwiedzić?

Wszystko, w zależności od tego ile
Londyńska uliczka
pieniędzy chce się wydać. Jeśli się warto obejrzeć zabytki chociażby od zewnątrz - nie ma ich wiele, i tak są imponujące, no ale niektóre wstępy są też za darmo, np. Katedra Westminster, National Gallery, czy wspaniałe muzea takie jak Science i Natural History (po godz. 16.30). Koniecznie też należy odwiedzić parki, szczególnie wspaniały Regent's Park.

Co w Anglii dezorientuje?

Ruch lewostronny, na szczęście na ulicach napisane jest, w którą stronę najpierw trzeba spojrzeć. Zmorą są też oddzielne krany do ciepłej i zimnej wody. I te inne gniazdka z dopływem prądu, choć na to jest rada - przełącznik za ok. 2 funty.

Gdzie można spotkać Polaków?

Wszędzie, a szczególnie przy wspomnianym sklepie na Ravenscourt Park, w polskim klubie na Exhibition Road 55, czy przy stacji Ealing Broadway, gdzie znajduje się polski katolicki kościół.

Mieszkańcy

Anglicy są bardzo mili, zawsze uprzejmi. Na Turków powinny uważać dziewczyny, na Polaków podobno wszyscy (krąży tam hasło "Polak Polakowi wilkiem"). Cyganie w swoim domu chcą tobą rządzić i jeśli jesteś dziewczyną musisz uważać na swój strój (nie nosi się np. krótkich spódnic). My miałyśmy szczęście spotkać Macedończyka, który nie dość, że pozwolił nam mieszkać u siebie za darmo, czasem robił i kupował nam jedzenie, zaprosił do pubu i kasyna (do którego wstęp mają jedynie członkowie i ich goście), na koniec kupił pamiątkowe sweterki, a do Polski przysłał robione wspólnie zdjęcia. Ludzi więc można spotkać różnych, jak wszędzie.

Praca

Można jej szukać czytając ogłoszenia wywieszane na szybach niektórych sklepów, pytać w pubach, hotelach, czy przeglądając ogłoszenia w gazetach, np. Evening Standard, czy bezpłatna T&T, wychodząca w każdy poniedziałek, dostępna na stacjach metra. Podobno najkorzystniejszą pracą jest sprzątanie w domach prywatnych, na początek 5 funtów za godz. Au-Pair nikt nie poleca, choć ma się wyżywienie i noclegi, niestety zwykle mało płacą, bo ok. 55 funtów tygodniowo. Istnieje wiele agencji, które pośredniczą w poszukiwaniu pracy; wymagane jest tu często pozwolenie na pracę, które można kupić od spotkanych przypadkowo ludzi. Agencja na początek może jest i dobrą sprawą, szczególnie jeśli nie bardzo znasz język i nie masz kontaktów, ale często bierze depozyt i zarabia na tobie niezłe pieniądze. Często pracę można znaleźć przypadkowo, ale należy uważać. Idąc raz ulicą spotkałyśmy dwóch Polaków, którzy zaproponowali nam pracę na parę godzin od zaraz. Zgodziłyśmy się pomóc im posprzątać mieszkanie, otrzymując za każdą godzinę po 3,5 funta. Innym razem Turek zatrzymał samochód na ulicy, wyszedł z niego, by zaoferować pracę od zaraz w sklepie z kawą - odmówiłam. Nie można dać się też wrobić w odkupywanie pracy, chyba że od znajomych.

Znalazłyśmy ciekawą ofertę pracy agencji polsko-angielskiej, więc postanowiłyśmy spróbować naszych sił. Zawieziono nas do czterogwiazdkowego hotelu za Londynem, okazało się jednak, że po odtrąceniu mieszkania i jedzenia będą nam płacić mniej niż się spodziewałyśmy. Towarzystwo Polaków w tym miejscu, oprócz standardowo podrobionych papierów, miało fałszywe, niekoniecznie polskie imiona. Po trzech dniach treningu, który się okazał ciężką pracą, postanowiłyśmy uciec, tym bardziej, że rok akademicki już się zaczął. Żal było jedynie pysznego hotelowego jedzenia.

Klimat, czyli nastroje

Jeszcze przez parę dni chłonęłyśmy klimat Londynu. W ciągu dnia zabytkowe kamieniczki wyglądają tak pięknie. Wieczorem, gdy wszędzie zapalają się neony, miasto zmienia się nie do poznania. Do pubów przychodzą ludzie po pracy, by się odprężyć, często są to ludzie starsi, aczkolwiek pełni życia. Na Trafalgar Square czy Piccadili masa ludzi, ktoś śpiewa, ktoś inny tańczy w rytm hiszpańskiej muzyki, gdzieś dalej grupa ludzi uderza w bębny, a młody chłopak wymachuje płonącym kijem. Taki jest Londyn - tętni życiem. Tylko wracając późno w nocy robi się smutno, gdy widzi się tylu bezdomnych śpiących w zaułkach sklepów.

Dla jednych Londyn to impreza, dla drugich ciężka praca, niektórzy się tu uczą, inni potrafią połączyć te elementy. Dla mnie Londyn stał się przygodą, doświadczeniem i kolejnym miastem, za którym będę tęsknić, ale mam nadzieję powrócić tu za rok.



Agencja "TD", ul. Wojciechowskiego 17, 02-495 Warszawa, tel. 0-22 662 63 85



Copyright © 2000-2008 Agencja "TD"

design by Formica
do góry strony do strony głównej Poprzednia strona Następna strona